1:18:02
ale doszliśmy do porozumienia.
W każdym razie, tak sądziłem.
1:18:05
Ruszyliśmy do hotelu,
1:18:08
gdzie miałem zapłacić pannie
O'Shaughnessy i dostać ptaka.
1:18:11
Jakże byliśmy naiwni.
1:18:14
Po drodze ona, Jacoby i sokół
1:18:16
wymknęli nam się z rąk.
1:18:19
Była to doskonała robota.
1:18:22
Wy podpaliliście statek?
1:18:24
Nie było to celowe,
1:18:26
choć istotnie to nasza wina.
A właściwie Wilmera.
1:18:29
Gdy gawędziliśmy w kajucie,
Wilmer rozglądał się po statku
1:18:34
w poszukiwaniu sokoła.
1:18:37
Widocznie zaprószył ogień.
1:18:39
Jak zginął Jacoby?
1:18:41
Poszliśmy do panny O'Shaughnessy
i zanim nacisnąłem dzwonek,
1:18:44
posłałem Wilmera, by pilnował
schodów przeciwpożarowych.
1:18:48
Kiedy panna O'Shaughnessy
pytała przez drzwi "kto tam",
1:18:52
usłyszeliśmy, że otwiera się okno.
1:18:54
Wilmer postrzelił Jacoby'ego,
gdy ten schodził na dół,
1:18:57
ale stary wilk morski
nie upadł ani nie upuścił ptaka.
1:19:01
Zszedł na sam dół, powalił Wilmera i uciekł.
1:19:06
Nakłoniłem, to dobre słowo,
nakłoniłem pannę O'Shaughnessy,
1:19:10
aby nam powiedziała,
gdzie Jacoby ma zanieść sokoła.
1:19:13
Nakłoniłem ją również,
1:19:16
aby wydzwoniła pana z biura,
zanim Jacoby tam dotrze.
1:19:19
Niestety,
1:19:20
nakłanianie panny O'Shaughnessy
trwało zbyt długo.
1:19:23
I sokół wpadł w pana ręce.
1:19:40
Wilmer, przykro mi się z tobą rozstawać.
1:19:43
Jesteś mi bliski jak rodzony syn.
1:19:46
Niemniej synów można mieć wielu,
1:19:49
a sokół maltański jest tylko jeden.
1:19:53
Zrozumiesz to, gdy będziesz starszy.
1:19:58
Napijemy się kawy?
1:19:59
Nastaw czajnik, kochanie.